Có¿ wiêc mo¿na s±dziæ o ludziach w pe³ni dojrza³ych, sk±din±d jakoby ¶wiadomych, ¿e ich ca³e d³onie ze wszystkimi chwytnymi dodatkami, dwie rêce i tyle¿ nóg – oraz, co najwa¿niejsze, jedna nie str±cona póki co z karku podmuchem eksplozji g³owa - to wcale nie za du¿o elementów cia³a ka¿dego normalnego cz³owieka. A jednak postêpowanie niektórych „rozrywkowych” osób zdaje siê ¶wiadczyæ, i¿ bardzo przeszkadza im nadmiar palców, irytuje ca³o¶æ w³asnych ramion i brzuchów – czy wreszcie uwa¿aj± za zbêdn± obecno¶æ umieszczonej na osobistej szyi ³epetyny. Bo jak inaczej rozumieæ postêpowanie doros³ego rolnika, który z artyleryjskiego naboju ¶redniej wielko¶ci zrobi³ sobie „¶liczny palik”, do którego przywi±zywa³ przez lata krowê, nie¶wiadom± zagro¿enia ¶mierci±, czaj±c± siê w trakcie ka¿dego wyprowadzania biednego bydlêcia na pastwisko? O prawdziwym cudzie, czyli fakcie, ¿e wbijany w lich± murawê ów wojenny „trzpieñ” nie wybuch³ w trakcie grzmocenia olbrzymim kamolem w okolice sp³onki - ju¿ niegdy¶ pisano…
Kilkana¶cie lat temu wydarzy³a siê sytuacja, której przebieg wygl±da³ jak wytwór chorej wyobra¼ni. Oto na oddalonym od granicy zabudowañ polu, le¿±cym tylko kilka kilometrów od Boles³awca, sta³a drewniana, mocno sterana minionym czasem stodo³a. Za jej próchniej±cymi ¶cianami widnia³y resztki okopów i wyrwanych wybuchami lejów. W trakcie orki z pobliskiego zagonu pewnego dnia wydobyto okr±g³y magazynek od 7,62 mm rkm-u DP rosyjskiego konstruktora Wasilija A. Diektiarowa. Blacha „talerza” by³a mocno skorodowana, ale jak siê pó¼niej okaza³o - wewn±trz zawiera³a komplet naboi. Znalezisko pozostawiono przy miedzy, gdzie dopad³o go kilku dorastaj±cych zwolenników mocnych wra¿eñ. Oczywi¶cie uznali oni, ¿e najlepszym sposobem ich prze¿ycia bêdzie wwalenie „zmagazynowanej” amunicji do ogniska. By jednak „ubawu” nie przerwa³a interwencja bardziej przytomnych ludzi, postanowiono roznieciæ ogieñ w jednym z wiêkszych do³ów. I najprawdopodobniej w³a¶nie wybór owego wg³êbienia zapobieg³ prawdziwej tragedii.
Oto bowiem p³omieñ trawi³ ju¿ kilkana¶cie minut u³o¿ony stos, na którego szczycie tkwi³a wype³niona patronami „puszka” - a wybuchu jak nie by³o, tak nie by³o. Zniecierpliwieni oczekiwaniem „rozrywkowicze” w pewnym momencie chcieli sprawdziæ, dlaczego ich „mina” zawiod³a. Pozosta³o w nich tyle rozs±dku, ¿e nie podeszli do krawêdzi leja, lecz podczo³gali siê w jego stronê. Dostrzegaj±c nikn±c± ¿a³o¶nie smugê dymu z dogasaj±cego – jak s±dzili – ogniska, zamierzali w koñcu wstaæ. W tym momencie rozpoczê³a siê gêsta palba. O szczytow± ¶cianê stodo³y, stoj±cej kilka metrów dalej, uderzy³y od³amki rozerwanych ³usek. „Strzelanina”, przypominaj±ca prawdziwe odg³osy frontu, szybko ucich³a. Wystraszeni nie na ¿arty sprawcy zamieszania d³ugo jednak nie wiedzieli, czy powinni dalej le¿eæ, czy te¿ natychmiast wiaæ, gdzie pieprz ro¶nie. Na szczê¶cie tym razem ca³a ta bezmy¶lna zabawa nie spowodowa³a ¿adnych bolesnych konsekwencji. Podobno od tej pory m³odzieñcy omijali z daleka wszelki militarny z³om. Tak przynajmniej twierdzi³ relacjonuj±cy igraszki sprzed lat jeden z inicjatorów „zabawy”.
„Pomys³owo¶ci±” nie zgrzeszy³ z kolei inny gospodarz, który znalaz³ lekko tylko pokryt± plamkami rdzy lufê „mauzera”, ale za to z solidnie „zaspawan±” korozj± komor± zamkow±, zaryglowan± zamkiem. Stukanie m³otkiem w jego d¼wigniê nie pomaga³o. Ch³op-racjonalizator doszed³ wiêc do wniosku, ¿e p³omieñ kowalskiego paleniska wy¿arzy efekt pobytu broni w niesprzyjaj±cych warunkach. Rzeczywi¶cie, po pewnym czasie rozgrzany trzon zamkowy „pu¶ci³” i wtedy po odryglowaniu okaza³o siê, ¿e na w³a¶ciwym miejscu tkwi³ doskonale zakonserwowany nabój. Mo¿na tylko sobie wyobraziæ, jaki móg³ byæ fina³ tak „zmy¶lnego” usuwania rdzy, gdyby nast±pi³o odpalenie za³adowanego „mauzera”, a na linii ognia znalaz³ siê w tym momencie choæby brzuch domoros³ego „rusznikarza”. Bowiem sam przewód lufy przetrwa³ w niemal idealnym stanie... Niestety, wiêkszo¶æ kontaktów z „zardzewia³± ¶mierci±” nie jest tak ³agodna, a lista ludzi, ciê¿ko okaleczonych b±d¼ pozbawionych ¿ycia spó¼nionymi efektami wybuchów wojennych i powojennych gad¿etów – ci±gle siê wyd³u¿a. A to z pewno¶ci± nie jest zabawne…