Cezary Kędzia, radny z ramienia Lewicy ostro skrytykował inscenizację obrony Grodu Głogów, którą mieliśmy okazję oglądać w trakcie głównych obchodów 900 rocznicy walk o miasto. Zaczęło się od sprawozdania prezydenta przedstawianego na początku sesji. Po tym radni z ugrupowań PO i SLD domagali się udzielenia głosu, ponieważ jak przyznali, chcieli zadać prezydentowi Janowi Zubowskiemu kilka pytań. Na to nie zgodził się jednak przewodniczący Rady Miejskiej, Radosław Pobol, który wytłumaczył kolegom z rady, że pytanie do gospodarza miasta kierować można, ale dopiero w momencie kiedy radni obradować będą w końcowym punkcie sesji dotyczącym spraw różnych.
Nie pomogły nawet argumenty mówiące o złamaniu regulaminu Rady Miejskiej i ustawie o samorządzie gminnym. Po burzliwej dyskusji i przekrzykiwaniu się jeden przez drugiego, przewodniczący Radosław Pobol udzielił głosu radnym opozycyjnym.
- Nie było się czym chwalić – skomentował inscenizację Obrony Głogowa Cezary Kędzia. – Byłem tam, zabrałem swoje dzieci bo chciałem im pokazać, jak wyglądała obrona Głogowa. Ze zdziwieniem patrzyłem, że głogowskie dzieci wcale nie ginęły na machinach. One z piskiem uciekły do grodu. Dziwna sytuacja. Rozumiem, że Gal Anonim wprowadza jakieś wątpliwości, czy ta historia była taka, czy inna, ale historii powinniśmy się trzymać. W kwietniu, kiedy przedstawiano nam barwnie jak wyglądać będzie ta inscenizacja otwieraliśmy usta ze zdziwienia. To będzie coś ciekawego, mówiliśmy na komisji. Niestety wyszło troszeczkę inaczej. Impreza była po prostu nudna, beznadziejna. Była tragiczna muzyka, fatalna narracja, poziom artystyczny imprezy sięgnął dna. Pan Sadowski opowiadał, że będzie wynajęta firma, że będą aktorzy, kaskaderzy, w zamian za to mieliśmy bractwa rycerskie, które między sobą biły się tak, że jeden poszkodowany trafił do szpitala z wybitym zębem. Panowie stukali drewnianymi mieczykami o płot. Jedynym jasnym punktem inscenizacji był wybudowany dzięki wojsku gród. Pozostałe elementy to tragedia. Nie było nic widać, nie było telebimów, akcja była rozwlekła. To była tragedia i teraz się zastanawiam, na co wydaliśmy tyle pieniędzy.
Radny Kędzia poinformował również, że na kilka dni przed sesją złożył pismo do prezydenta miasta z prośbą o rozliczenie finansowe, jak stwierdził, do dnia sesji takiego dokumentu nie otrzymał. Do radnego nie dotarła również lista gości zaproszonych na bankiet, który odbył się przy okazji obchodów.
- Bankiet. Czy naprawdę był potrzebny? – zapytał radny Kędzia. – Szczególnie w dobie kryzysu, kiedy będziemy musieli okroić budżet? Z tego co mi wiadomo, na bankiet było zaproszonych około stu osób. Te pieniądze można było wydać na przykład na remont okien w jednym z przedszkoli miejskich. Panie prezydencie, w dobie kryzysu pan pozwala sobie na wystawny bankiet dla vipów, a mamy inne cele i na nie mogliśmy przeznaczyć te pieniądze.
Odpowiadając na zarzuty radnego, prezydent Zubowski stwierdził, że do przebiegu samej inscenizacji nie będzie się odnosił. Według niego, zrobili to sami głogowianie.
- Mówimy o inscenizacji, a nie o wiernym odtworzeniu – powiedział prezydent Jan Zubowski. – Tysiące głogowian, które obejrzały inscenizację mówią o tym, czy ta inscenizacja była, czy nie była potrzebna. Czy to, jak radny mówi, że inscenizacja była tragiczna, jest wynikiem ostatnich dwóch lat rządzenia? – zapytał prezydent, który oświadczył również, że – bankiet nie został sfinansowany ze środków publicznych.
