Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Permanentna inwigilacja!

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
"Nie podsłuchuj, to nieładnie", to jedno z upomnień, które nie odnosiło pożądanego skutku. Nie ma się co oszukiwać - podsłuchujemy się nawzajem, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy. To część naszych atawistycznych zachowań, które w prehistorii pomagały przeżyć.

"Permanentna inwigilacja" – krzyczał Maksymilian Paradys grany przez Jerzego Stuhra w "Seksmisji" – i miał rację. Czy to w PRLu, czy teraz - nie zmieniło się wiele. Podsłuchujemy się w coraz bardziej subtelny i niewidoczny sposób i robimy to w taki sposób, jakby zależało od tego, co usłyszymy, nasze życie. Może i czasami zależy, ale najczęściej jest to "zabawa w nagrywanie" w którą bawią się politycy, tajne służby czy prywatni wywiadowcy.

Z Krzysztofem Pyką z Prywatnej Agencji Wywiadowczej we Wrocławiu "Redigo", która zajmuje się likwidowaniem podsłuchów, rozmawia Robert Włodarek.

- Podsłuchiwanie jest coraz bardziej modne?

- Tak, szczególnie, że jest to stosunkowo tani i wygodny sposób. Można podsłuchiwać rozmowy telefoniczne instalując małe urządzenia bezpośrednio w telefonie, ale najbardziej popularna jest metoda VBT (Virtual Base Station). Wszczepiamy się w system telefonii na danym obszarze i w zależności od modelu możemy podsłuchiwać od 50-ciu (stare modele amerykańskie) do 1000 (najnowsze modele "dubajskie" Stealth) telefonów. Urządzenia te można kupić pokątnie i choć ich cena jest wysoka (kilkaset tysięcy złotych) to "inwestycja" szybko się zwraca i na pewno część z nich znajduje się w rękach firm prywatnych, które "sprzedają" tego rodzaju "usługi".

- Jak wiele urządzeń tego typu wykryła pana agencja?

- Zacznijmy może od pierwszego odkrycia – był nim...mój telefon. Jest podsłuchiwany do tej pory. Ma to oczywiście związek z działalnością jaką prowadzę, więc nie wątpię, że tzw. służby chciałby się dowiedzieć, tego co ja wiem. Jednak chyba nie podchodzą do tego zbyt poważnie. Kiedyś, rozmawiając z pewnym człowiekiem, powiedziałem, że musimy wyłączyć telefony, bo omawiana sprawa, jest zbyt delikatna. Wtedy w moim aparacie zaczęła pojawiać się informacja sieciowa "Nie wyłączaj telefonu". Potraktowałem, to jako żart, ale aparat wyłączyłem. Słuchanie metodą VBT zaczęło się tak naprawdę kilka lat temu. Wcześniej zlecenia o likwidację podsłuchu spływały najczęściej od odurzonych zazdrością małżonków lub paranoików, którzy naoglądali się zbyt wiele sensacyjnych filmów. W zasadzie dopiero od dwóch lat, w większości biur, do których wchodzę w ramach zlecenia, nie jest czysto. Według moich szacunków, wynikających ze znajomości rynku, na Dolnym Śląsku znajduje się w rękach rozmaitych firm i organizacji (łącznie z rządowymi) co najmniej kilkanaście urządzeń klasy VBT. Daje to kilkadziesiąt tysięcy aparatów telefonicznych, które mogą być jednocześnie inwigilowane. Brak kontroli tego rodzaju działań pozwala zaś przypuszczać, że możliwości znajdujących się na rynku urządzeń nie pozostają niewykorzystane.

- Kto jest najczęściej podsłuchiwany?

- Niemal każdy przedsiębiorca, który ma biznesowe kontakty z jednostkami samorządowymi czy spółkami skarbu państwa. Sporo podsłuchów jest też w szpitalach i w gabinetach lekarzy. Nie jest tajemnicą, że środowiska te znajdują się obecnie w kręgu specyficznego i intensywnego zainteresowania tzw. służb. W czasie pomiarów wykonywanych w jednym z urzędów miast w innej części Polski stwierdziliśmy, że podsłuch mieli założony wszyscy urzędnicy wyższego szczebla – od burmistrza do naczelników wydziałów. Podsłuchiwano ich telefony komórkowe, a także telefony stacjonarne.

- A Urząd Miejski we Wrocławiu?

- Nie wiem, nie miałem zlecenia, więc nie szukałem, ale kto wie..? Kilka lat temu wykryto podsłuch w biurze Lidi Geringer deOedenberg. To nie był jednak klasyczny podsłuch telefonu – nadajnik znaleziono zamaskowany w obrazie. Bardzo fachowa robota, choć nie znalazła oficjalnego finału... W 2007 roku była głośna sprawa w Targ Piaście. Podsłuch był umiejscowiony w maszcie telefonii na terenie spółki. Odkryliśmy, że większość biur jest podsłuchiwana. Proszę sobie wyobrazić, że gdy o tym powiedzieliśmy Prezesowi – nagle zaczęli przychodzić jacyś nieznani ludzie, podawali się za monterów, chcieli naprawiać telefony itp. Prezes postawił walec na studzience telefonicznej, którą się interesowali najbardziej... ale udało im się sprzątnąć ślady – jakoś ominęli ochronę, weszli w nocy na maszt i wynieśli pudełko wielkości walizki.

- Kto by chciał podsłuchiwać Targ Piast?

- Tego nie wiem, prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie, co wydaje się standardową procedurą, jeżeli chodzi o ingerencję tzw. służb. Można się tylko domyślać – przez tereny spółki ma przebiegać obwodnica, teren strategiczny itd. Warto było znać decyzje ówczesnego zarządu.

- Mówił pan, że na samym Dolnym Śląsku może być podsłuchiwanych jednorazowo nawet kilkadziesiąt tysięcy aparatów telefonicznych! Zastanawiam się nad wyrzuceniem telefonu...

- Co innego możliwość, co innego wydolność naszych podsłuchiwaczy. Niech pan sobie wyobrazi setki tysięcy godzin nagrywanych rozmów, opasłe tomy przechwyconych sms-ów i bilingów, trasy przejazdu, dźwięki tła, otoczenia telefonów... Takiego materiału nikt nie jest w stanie przeanalizować. W praktyce, posiadając odpowiednią wiedzę techniczna mogę sobie łatwo wyobrazić rzeczywisty przebieg działań: jest zlecenie na konkretny numer, więc włącza się VBT w obszar, na którym on nadaje. Technologia działa w ten sposób, że za każdym włączeniem w sieć, oprócz konkretnego numeru, można wpisać jeszcze np. 499 innych numerów. Wpisuje się więc żonę kolegi, szefa kuzyna, ciocię, osoby znaczące niezbyt wiele dla działań operacyjnych, na zasadzie "a nuż coś wyjdzie" – domyślam się, że przykładem może być mój telefon. Słucha się wyrywkowo, większość materiału ląduje w koszu. Bardzo rzadko uda się podsłuchać istotne informacje, ale jeżeli coś wyjdzie - służby mają 5 dni na zarejestrowanie podsłuchu w prokuraturze. Jak coś "wyniuchają", to wtedy starają się załatwić sprawę oficjalną drogą.

- Pomysłowy sposób...

- ... ale jednocześnie doprowadzający do degeneracji naszych służb. Przez to permanentne podsłuchiwanie pomija się w praktyce rzeczywiste działania operacyjne które zawsze i wszędzie powinny być skoncentrowane na werbunku, szkoleniu, zadaniowaniu i prowadzeniu agentury. Nie zbiera się rzeczywistych danych wywiadowczych, bo nikomu nie chce się "ruszyć tyłka" zza komputera. Bazuje się na podsłuchach, a po dowody jedzie się, gdy leżą na tacy.

- To już problem tzw. służb. Problem statystycznego Kowalskiego, to jak się nie dać podsłuchać, nawet przypadkiem?

- No cóż, na technikę nie ma co liczyć. Zawsze znajdą się urządzenia „omijające” zagłuszacze i podobne sposoby ochrony. Najlepiej, to być uczciwym, nie robić lewych interesów, nie brać łapówek... A jeżeli musimy już rozmawiać na tematy, o których lepiej żeby nikt nie wiedział, to najlepiej bezpośrednio, nie przez aparat – ale tu uwaga, podsłuchiwać można osobę, która ma przy sobie telefon, a niekoniecznie gdy przez niego rozmawia. Dobrze więc przejść się na spacer po lesie, bez komórki. To nie zawsze jest możliwe, więc istnieje drugi sposób – według mnie najlepszy. Nie rozmawiać, tylko pisać, wymieniać się kartką papieru, a na końcu kartkę zniszczyć w sposób trwały, ścinki z niszczarki nadal pozostają cennym materiałem.

- A nie zjeść papier, jak na filmach?

- Nie, lepiej spalić... Papier jest niezdrowy.

- Dziękuję za rozmowę.


Robert Włodarek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 18 kwietnia 2024
Imieniny
Apoloniusza, Bogusławy, Go?cisławy

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl