Głogów
Szykany Mariana S.?

Pracownika sklepu prokuratura oskarża o znęcanie się nad zwierzętami. Według oskarżyciela, Marian S. miał strzelać do wróbli, które fruwały po sklepie i udusić kota na oczach klientów. Za pierwszym razem, na sali rozpraw nie wyświetlono nagrania z monitoringu sklepu, a posłużono się jedynie stenogramem. Zapadł wyrok – osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Marian S. odwołał się od wyroku do wyższej instancji. Apelacja została uwzględniona i proces rozpocznie się na nowo. Tym razem na sali rozpraw ma zostać wyświetlone nagranie.

Po burzy jaka rozpętała się w mediach po tym zdarzeniu, kierownictwo hipermarketu przeniosło Mariana S. ze sklepu w Głogowie na równorzędne stanowisko w Lublinie. Teraz pracownicy tamtejszego sklepu, jak sami przyznają – przechodzą piekło.

- Cieszymy się, że ta sprawa jest – powiedziała nam Zofia Wach, wiceprzewodnicząca Sierpnia'80 Tesco w Lublinie. - Może po wyroku ten człowiek stąd zniknie.

Pani Wach opisuje zdarzenia, które przechodzą ludzkie pojęcie. W połowie października bieżącego roku kasjerkom w Tesco podłożono woreczek z narkotykami. - To było w nocy – opowiada pani Zofia. - Czynna była tylko jedna kasa nr 1, przy której stał ochroniarz. Jest monitoring w sklepie. Narkotyki znalazła sprzątaczka i poinformowała o tym pracownika ochrony, a on odpowiedział, „mnie to pier....”. Narkotyki zabrano, nie przesłuchano nikogo z nocnej zmiany, kierownik, któremu zgłasza się wszystkie zdarzenia z nocy, o tej sprawie nic nie wiedział. Na policję ten fakt zgłoszono dopiero następnego dnia. Zaczęłam się pytać co i jak, jak dalej będzie toczyła się sprawa, szefowie z Krakowa poinformowali nas, że sprawa z narkotykami została umorzona, z kolei jako związek zawodowy dostajemy pismo, że sprawą zajmie się prokuratura. W oficjalnym piśmie dotyczącym znalezienia narkotyków jest inna godzina, niż ta, którą podaje ochroniarz, zresztą ten człowiek już nie pracuje w naszym Tesco. To wszystko jest dziwne.

Nie jest to jednak jedyny problem z jakim muszą na co dzień borykać się pracownicy. - Ludzie się boją, nie wiemy co nasz może czekać następnego dnia, wielu jest na długich zwolnieniach i nie chcą wracać do pracy, są zastraszeni. Pytam jak można tak upodlić człowieka? Kierownicy słuchają się szefa ochrony, wszystko co on powie jest dla nich święte, to on decyduje o zdjęciu kogoś ze stanowiska pracy – mówi pani Zofia. - Kiedy stałam przy alkoholach, a on wynosił kosz świąteczny wypełniony po brzegi, wcześniej kazał mnie przenieść na inne stanowisko, żebym tego nie widziała. W tym sklepie dzieje się naprawdę źle. Marian S. wykupuje produkty z promocji, na jego życzenie robione są przeceny, gdzieś brakuje śrubki, to on wykupuje to za grosze. W sklepie ginie drogi sprzęt elektroniczny. Znikają laptopy, wyjechał też telewizor, Marian S. twierdzi, że za kradzieże odpowiadają kasjerki, a przecież kasjerka telewizora nie wyniesie na plecach. Mało tego, do magazynu wjeżdża drogi sprzęt, jeszcze nie zostanie wprowadzony do komputera, a puste opakowania po na przykład laptopach już leżą w śmieciach. Przecież kasjerki nie mają dostępu do magazynu, tam może przebywać tylko ochrona.

Pracownicy Tesco w Lublinie mają nadzieję, że ten proces przeciwko Marianowi S. zakończy ich współpracę z nim. - On nie powinien pracować z ludźmi, jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak zastraszyć innych, nawet swoich przełożonych, a do tego młodego pokolenia uczy swoich metod rodem z SB.

Sprawa przeciwko Marianowi S. rozpocznie się w poniedziałek o godzinie 9.00.