Grupa Oto:     Boles³awiec Brzeg Dzierzoniów G³ogów Góra ¦l. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra K³odzko Legnica Lubañ Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa O³awa Ole¶nica Paczków Polkowice
¦roda ¦l. Strzelin ¦widnica Trzebnica Wa³brzych WielkaWyspa Wo³ów Wroc³aw Powiat Wroc³awski Z±bkowice ¦l. Zgorzelec Ziêbice Z³otoryja Nieruchomo¶ci Og³oszenia Dobre Miejsca Dolny ¦l±sk

Z Najsztubem rozmowa o rozmawianiu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czy Piotr Najsztub jest zatwardzia³ym cynikiem, czy dziennikarz idealista jeszcze siê w nim tli?
Z Najsztubem rozmowa o rozmawianiu

Czy mo¿emy na pocz±tku naszej rozmowy zdradziæ Czytelnikom, co Pan powiedzia³, gdy siê na ni± umawiali¶my?

Piotr Najsztub, dziennikarz prasowy i telewizyjny: Proszê mówiæ.

Us³ysza³em, ¿ebym zaproponowa³ temat, bo Pan ma w g³owie pustkê podszyt± niechêci±. Nie lubi Pan rozmawiaæ?

Wie Pan, ja po prostu ¿yjê z rozmawiania i ¿ebym chcia³ mówiæ, muszê zostaæ zaciekawiony tematem, pytaniami. Robiê to ju¿ dwadzie¶cia lat, wiêc sam Pan rozumie, ¿e jest we mnie trochê nadziei na milczenie.

Zaproponowa³em rozmowê o rozmawianiu. Zaciekawi³a. Ale czy zastanawia³ siê Pan, po co taka rozmowa?

Pan musi wiedzieæ.

Przyznam - nie bez wstydu, bo to sprawa intymna - ¿e czê¶ciowo chodzi³o te¿ o to, by udowodniæ wybitnemu specjali¶cie w rozmawianiu, ¿e i ja to potrafiê robiæ.

Mnie Pan nie musi tego udowadniaæ. Powinien Pan swoim czytelnikom.

Oczywi¶cie, ale Panu te¿ chcê. Pewnie nie jestem pierwszy.

Tak. Zdarza siê, ¿e dziennikarze mnie o tym informuj±, jak Pan. Mnie siê to wydaje niew³a¶ciwe. To takie mizdrzenie, jakby autoerotyzm. Jestem od tego daleki.

To te¿ prowokacja. Pan na przyk³ad ci±gle prowokuje. Czai siê na swoich rozmówców, zasadza.

Taki zawód. Przyznajê, ¿e czêsto, zw³aszcza w wywiadach prasowych, wyg³aszam pogl±dy, które nie s± moimi. W ten sposób chcê rozmówców rozdra¿niæ, zmusiæ do argumentowania, spierania siê ze mn±. Wtedy te¿ wyg³aszam wobec nich prowokacyjne, czasem nawet obra¼liwe tre¶ci. Przez wiele lat pracowa³em, by siê po takich prowokacjach nie obra¿ali, ¿eby wiedzieli, ¿e to taka konwencja. To trochê trwa³o, nim ten model chamskiego b³azna uda³o mi siê utrwaliæ.

Obrazi³ siê kto¶?

Nie przypominam sobie. Raczej udawa³o siê wszystkich przekonaæ, ¿e nie chodzi o obra¿anie, a o krwist± rozmowê.

Potrzeba do tego ogromnego dystansu. Ale z kolei dystans przeszkadza w rozmowie szczerej, siêgaj±cej g³êbiej. Dotykaj±cej wa¿nych spraw.

Inni s± specjalistami do takich rozmów. Ja mam swój sposób pokazywania rzeczywisto¶ci i siê go trzymam. Mistrzyni± w rozmowach takich, o których Pan mówi, by³a Teresa Torañska. To nie moje zadanie, a ka¿dy dziennikarz powinien mieæ swoj± rolê i j± wype³niaæ.

Kilka lat temu, kiedy Kuba Wojewódzki zaczyna³ prowadziæ swój talk show, przekonywa³ go Pan jednak, by siêga³ g³êbiej, by rozmawia³ powa¿niej.

Ale on wygra³ na tym, ¿e pozosta³ przy swoim. Okaza³o siê, ¿e taka postawa zapewnia mu sukces, a to jest przecie¿ w ¿yciu najwa¿niejsze. Ma widowniê, która ¶mieje siê z jego ¿artów, której bardziej zale¿y na tym, by ogl±daæ Kubê, a nie s³uchaæ jego go¶ci. Jest przecie¿ miejsce na taki styl.

Ale mnie nie chodzi o Kubê, chodzi o Pana. Dla mnie znacz±ce jest to, ¿e dziennikarz, który deklaruje styl chamsko-b³azeñski, namawia kolegê, by spowa¿nia³.

W swoim ¿yciu dziennikarskim mia³em ró¿ne okresy. Obecna postawa przysz³a z wiekiem. Ale pamiêtam czas, kiedy by³em gniewny. Mia³em pretensje do polityków, ¿e nie zmieniaj± ¶wiata. Nawet by³em na nich z³y, czasem wrzeszcza³em w tym ¶wiêtym oburzeniu. Teraz ju¿ wiem, dlaczego s±, jacy s± i trudno mi mieæ do nich pretensjê. Czê¶ciej wiêc operujê ironi±, autoironi±.

To, ¿e najwa¿niejszy w ¿yciu jest sukces te¿ Pan powiedzia³ z ironi±? Proszê potwierdziæ, bo inaczej ja bêdê mia³ do Pana pretensje.

Takie jest powszechne przekonanie.

Ale czy to Pana przekonanie?

Nie. Jestem na przyk³ad przeciwny wyg³aszaniu ze straceñcz± dum± opinii typu: jestem tak dobry, jak mój ostatni wywiad, mój ostatni program. To jest w³a¶nie emanacja potrzeby sukcesu. Ja siê tak nie redukujê. Nie jestem tak dobry jak ostatni wywiad, ale jak suma moich wywiadów. Nie muszê co tydzieñ odnosiæ osza³amiaj±cego sukcesu. Chcê po prostu potwierdzaæ, ¿e jestem ironiczny, ¿e mniej wiêcej rozumiem, kto chce nas zrobiæ w konia, kto co¶ udaje...

Mnie, jako katolika, cz³owieka, który potrzebuje rzeczy sta³ych, niezmiennych, w Panu fascynuje co innego - relatywizm. Teraz jednak, gdy mówi Pan, ¿e wa¿ny jest dorobek, ca³o¶æ pracy, to zastanawiam siê, na ile on jest szczery. Ile ma Pan do niego dystansu.

Ale ja nie uwa¿am siê za dobrego dziennikarza. Jestem dziennikarzem publikowanym lub emitowanym, ale mam o sobie marne zdanie. Kiedy czasem dostajê jak±¶ nagrodê, to z lubo¶ci± mówiê na jej wrêczeniu, ¿e dziwiê siê tym, którzy mnie nagrodzili, bo sam siebie postrzegam jako Nikodema Dyzmê polskiego dziennikarstwa. A co do mojego relatywizmu, to ja takim osobom jak Pan zazdroszczê, ale we mnie tego nie ma, tej potrzeby sta³o¶ci, niezmienno¶ci, o której Pan powiedzia³. Kiedy wiêc w ¿yciu publicznym ostro polemizujê w obronie ¶wiecko¶ci pañstwa, to tylko dlatego, ¿e walczê o miejsce dla takich jak ja, o oddech.

Ja to szanujê. Z przyjemno¶ci± tê polemikê te¿ przyswajam. Ale zastanawiam siê, ile w Najsztubie tego dystansu, tego relatywizmu, a na ile to w³a¶nie konwencja.

Relatywizm to nie jest dystans do ¶wiata, to dwie ró¿ne sprawy.

Ale jakby Pana postawy nie okre¶laæ, to k³óci siê z ni± to, ¿e zaci±gn±³ Pan kredyt hipoteczny.

To by³ wypadek przy pracy (¶miech). Przez wiele lat mieszka³em w wynajmowanym domu, który systematycznie siê dekapitalizowa³, czyli sypa³. W sypialni, zamiast szyb, mia³em kartony w oknach.

Szyby wywia³ wiatr.

Tak, huragan. Wszyscy jednak, którzy mieli styczno¶æ z takimi klimatami, wiedz±, ¿e kartony o wiele lepiej trzymaj± ciep³o. Kredyt hipoteczny, to zdecydowanie wypadek przy pracy. My¶lê wiêc o nim tak: bank kupi³ sobie mieszkanie, które wynajmuje mi po bardzo nierynkowej cenie.

Czêsto Pan tak filtruje rzeczywisto¶æ przez swoj± wyobra¼niê?

¯adnego innego mechanizmu nie mam. Szczerze mówi±c, gdy rzeczywisto¶æ staje mi w poprzek drogi, to mówiê jej: trudno, musimy siê rozstaæ w tym aspekcie.

I nie odnajduje Pan w ¿yciu sensu.

Uwa¿am, mówi±c to ze skarg±, ¿e nie ma g³êbokiego sensu, który uzasadnia³by nasz± obecno¶æ.

To po co rozmawia Pan z lud¼mi, skoro nasze istnienie nie ma sensu?

Gdyby nasze funkcjonowanie zale¿a³o wy³±cznie od sensu, to nie by³oby ¿ycia na ziemi. Rozmawiam z tego samego powodu, dla którego robi siê inne rzeczy. Albo nas co¶ ciekawi, albo zale¿y nam na pieni±dzach, albo po prostu czego¶ nam siê chce.

A która z tych motywacji przy¶wieca Panu w rozmowach?

Po pierwsze to mój zawód...

Czyli pieni±dze.

Tak, oczywi¶cie. Ale te¿ poznajê w ten sposób ludzi. Jestem introwertykiem, niechêtnie siê z nimi kontaktujê, wiêc gdyby nie te wywiady, to bym siedzia³ sam w domu. A tak muszê do ludzi wyj¶æ. Nie umawiam siê na kolacje, nie chodzê na przyjêcia. Raz w tygodniu za to spotykam siê z kim¶ i rozmawiam. To mój wentyl bezpieczeñstwa, ci moi bohaterowie.

To terapia, mówi±c bez ogródek.

Nie terapia. Rodzaj ¿ycia z innymi lud¼mi. Inne formy mnie nie przekonuj±.

Ale po co z lud¼mi ¿yæ. Nie móg³by byæ Pan sam, skoro natura to podpowiada.

Ale wie pan... No choæby bank by siê bardzo zmartwi³, gdyby w moim ¿yciu nic siê nie dzia³o. (¶miech).

Nie pozwolê Panu uchyliæ siê od odpowiedzi na to pytanie. Pan sam zachêca, by pytaæ wprost, by pytaæ prosto. Po co z lud¼mi ¿yæ?

Bo chce siê od nich czego¶ dowiedzieæ.

Wiêc tylko ciekawo¶æ?

Nie kieruje mn± taka zwierzêca ciekawo¶æ. Chodzi mi raczej o penetracjê rzeczywisto¶ci.

A emocje? We mnie rozmowa z Panem wywo³uje dreszcz emocji.

We mnie rozmowy nie wywo³uj± emocji. No poza tak± gr±, któr± prowadzi siê z rozmówc±. Gdy na przyk³ad próbuje wywie¶æ mnie w pole albo nie odpowiedzieæ na pytanie, tak jak ja Panu przed chwil±. Taka formu³a jest zajmuj±ca. Ale ja emocji w trakcie wywiadów nie prze¿ywam. Od pocz±tku postanowi³em, ¿e brak emocji bêdzie dla moim znakiem firmowym. Nie wa¿ne czy prezydent, czy gwiazda, czy ktokolwiek wa¿ny. Wszystkich traktujê na równi.

Mnie te¿ nie chodzi o podniecenie wynikaj±ce z przebywania w obecno¶ci kogo¶ publicznie uwa¿anego za osobê wa¿n±. Ten sam dreszcz emocji mo¿e mi towarzyszyæ w rozmowie z kim¶, kto nie ma nic, kto z punktu widzenia spo³eczeñstwa jest tylko ciê¿arem.

Nikt tego nie wydrukuje.

Ale rozmowa mo¿e byæ emocjonuj±ca. Dlatego chcia³em zapytaæ, ile prawdy jest w powszechnie powtarzanym i wy¶wiechtanym zwrocie: Trzeba rozmawiaæ. Tak siê czêsto mówi.

Trzeba rozmawiaæ wtedy, gdy miêdzy grupami rodz± siê jakie¶ w±tpliwo¶ci, kiedy dochodzi do nieporozumienia. Gdy jakie¶ sprawy trzeba rozwi±zaæ, by nie dosz³o do rozwi±zañ si³owych.

Z idiotami te¿?

No, niestety, nie ma jeszcze broni biologicznej, która wyeliminowa³aby ich z chirurgiczn± precyzj±.

A Pan rozmawia³ z idiotami?

Ma³o, szczególnie w pracy unikam.

Pan jest wygodnym cz³owiekiem.

Mam 52 lata. Na ten komfort pracowa³em sporo czasu.

Czyli to przysz³o z wiekiem.

Kiedy by³em m³ody próbowa³em zmieniaæ ¶wiat. Rozpychaæ siê ³okciami, ale w miarê up³ywu lat to przechodzi. Wiele jednak w trakcie tego rozpychania siê nauczy³em i teraz z tej wiedzy czerpiê.

A dla ¶wiata by³a jaka¶ warto¶æ z tych rozmów?

Niech siê ¶wiat wypowie. Mam przyjació³, którzy twierdz±, ¿e te rozmowy co¶ z nimi zrobi³y. Oni musz± mówiæ o tych emocjach. Bo wracaj±c do Pana pytania o nie, to musze wyznaæ, ¿e ja jestem sp³aszczony emocjonalnie. To, co Pan prze¿ywa, jest mi chyba obce. Jakby mnie wzi±³ na warsztat jaki¶ normalny psycholog, to doszed³by do wniosku, ¿e ja nie jestem jako¶ specjalnie emocjonalnie rozwiniêt± jednostk±.

W³a¶nie zastanawia³em siê, czy to ja jestem rozochoconym g³upkiem, czy z Panem jest jaki¶ k³opot.

Nie ma ¿adnego k³opotu. Ja jestem taki, a Pan inny. I wszystko w porz±dku, dopóki nie zatruwa Pan t± swoj± nadmiern± euforyczno¶ci± i rozedrganiem ¿ycia swoich bliskich.

Nie jest ze mn± tak ¼le. To te¿ konwencja, bo postanowi³em sprowokowaæ Pana tak¿e w ten sposób - emocjonalno¶ci± i mizdrzeniem.

Niech Pan walczy.

Z t± walk± dziennikarsk± to kiepska sprawa. Nat³ok informacji i tabloidyzacja t³amsz± to, co warto¶ciowe. Trudno uwierzyæ, ¿e jakakolwiek m±dra rozmowa przebije siê na d³u¿ej przez tê papkê. Czasem mo¿na odnie¶æ wra¿enie, ¿e akurat ta walka nie ma sensu.

Bo w g³êbszym wymiarze sens nie istnieje. Ja go nie szukam i nie rozumiem Pana niepokojów o losy ¶wiata!

A ja nie rozumiem, jak mo¿na siê nie martwiæ o sens!

Silnik diesla ma sens?

Ma przeznaczenie...

W³a¶nie, ma pe³niæ swoj± rolê...

Pe³ni j± dla nas. By nam pomagaæ, by nam u³atwiæ ¿ycie, które te¿ ma jakie¶ przeznaczenie. Musi mieæ.

Mamy prze¿yæ swoje ¿ycie. Ja w przeciwieñstwie do Pana, który wierzy w s±d ostateczny, uwa¿am ¿e jest jedno ¿ycie.

Ale metafora z silnikiem diesla odpada. Ma on swoje przeznaczenie, wiêc i my musimy swoje mieæ.

Tak, mamy. To przenoszenie mózgów z miejsca na miejsce, czasem w³a¶nie za pomoc± silnika diesla. Pan uwa¿a, ¿e w tym jest g³êbszy sens, a ja nie. To wszystko, bo to jest kwestia wiary, a nie nauki, argumentacji. Nie znaczy, ¿e nasze ¿ycia, Pana lub moje, s± dramatycznie nieudane. Ja nie prze¿ywam rozczarowañ w swoim ¿yciu, a Pan póki co w swoim.

Ale co¶ nas ³±czy, ¿e pozwolê sobie na tak± zuchwa³o¶æ. Obaj walczymy z g³upot± w nadziei, ¿e uda siê j± zwalczyæ.

Nie, przecie¿ wiadomo, ¿e procent g³upców jest na ¶wiecie sta³y.

Nawet je¶li, to czasem g³upcy przejmuj± w³adzê.

Jest teoria, wed³ug której, wiêkszo¶æ jest nierozumna. S± jednak mechanizmy, które pozwalaj± okie³znaæ najbardziej szalone z pomys³ów.

Na przyk³ad nasza robota. Taki jest jej sens.

Ale ja nie walczê z g³upot±, ja j± o¶mieszam. Mnie zreszt± czasem g³upota zachwyca. Je¶li trafiê na rozmówcê, który walnie miêdzy oczy co¶ takiego potê¿nego, to ja go nie t³amszê, nie depczê. Pozwalam tej g³upocie rozkwitn±æ kwiatem wielobarwnym. Jak w ogrodzie botanicznym.

By j± wszyscy zobaczyli, by do wszystkich dotar³a. Jest w tym jaki¶ idealizm!

Pan mnie próbuje...

Nawróciæ.

Uczyniæ mnie lepszym ni¿ jestem.

Bo ja w Pana wierzê.

(¶miech) Ja bardzo dziêkujê i postaram siê Pan nie zawie¶æ i doci±gn±æ ¿ycie do koñca.

Skoro przywo³a³ Pan kontekst ¿ycia Piotra Najsztuba, to pytam z kim jeszcze chcia³by porozmawiaæ znany redaktor, a z kim nie mia³ jeszcze okazji?

Kiedy¶ bardzo chcia³em z Leonardem Cohenem, bo bardzo ceniê jego poezjê. Nawet by³em wstêpnie umówiony, ale potem przes³ucha³em wszystkie jego piosenki jeszcze raz i pomy¶la³em, ¿e wreszcie wszystko zrozumia³em. Doszed³em wiêc do wniosku, ¿e nie ma o co pytaæ.

Kiedy¶ walczy³em, kiedy¶ chcia³em, nie ma o co pytaæ. Panie Redaktorze, Pan siê chyba z nami nie ¿egna?

(¶miech) Nie. My, ludzie bez wiary po prostu musimy m±drzeæ z wiekiem. Nie mamy innego wyj¶cia.

Skoro Cohen odpad³, to pozostaje zapytaæ, kogo by Pan wskrzesi³ do rozmowy? Hitlera?

Jezusa. Je¶li, oczywi¶cie, istnia³. Zak³adaj±c ¿e tak, to by³aby to postaæ, która odcisnê³a najwiêksze piêtno na ludzko¶ci. Chcia³bym go poznaæ, bo je¶li rzeczywi¶cie chodzi³ po Ziemi, to móg³by siê okazaæ - jak twierdz± upadli teologowie - najbardziej utalentowanym dzia³aczem spo³ecznych w historii. M±drym, ciep³ym wizjonerem, a nie synem Boga. Mo¿e, je¶li wskrzesiliby¶my Jezusa, to okaza³by siê on takim m³odszym Jackiem Kuroniem. Kim¶, kto mówi³ g³o¶no, ¿e ludzie nie powinni ¿yæ jak zwierzêta, tylko jak ludzie.

Pan jest bardzo dobrym cz³owiekiem. Zupe³nie innym ni¿ siê wszystkim wydaje. Gdyby ksi±dz Józef Tishner Pana nawróci³, to mieliby¶my wspania³ego katolika.

On próbowa³, ale mu siê nie uda³o. Pozostali¶my przy swoich zdaniach. Chocia¿ kiedy zachorowa³em na tê sam± chorobê, na któr± on pó¼niej zmar³, to powiedzia³, ¿e siê bêdzie za mnie modli³.

Efekt tych mod³ów?

¯yjê.

To najwa¿niejsze. To chyba, w ogóle, wniosek z naszej rozmowy.

Ale nie wiem, czy w wyniku interwencji Tishnera. Bojê siê to rozstrzygaæ, ¿e siê tak wyra¿ê. Jego dystans do katolików i katolicyzmu zawsze mnie ujmowa³. Ceniê bardzo to, co kiedy¶ powiedzia³ mi o raju. Mianowicie, wed³ug niego bêdzie tak, ¿e katolicy trafi± tam za wielki mur. Bêd± szczê¶liwi, zadowoleni, ale zaciekawieni, co jest po drugiej stronie. Ale Bóg im nie powie, bo tam, w tym samym raju, tylko za wielk± ¶cian±, bêd± atei¶ci. Ukryci po to, by tych katolików nie denerwowaæ.

I pewnie u was, za murem bêdzie weselej.

Na pewno...


Menstream.pl /fot.Bartosz Krupa/East News



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 5 maja 2024
Imieniny
Irydy, Tamary, Waldemara

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl